Mało która gra zyskała taki wpływ na świadomość graczy i twórców, by od jej nazwy powstał zupełnie nowy gatunek. Udało się to produkcji Rogue z 1980 r. – podzielona na poziomy i tury mutacja RPG zapoczątkowała zupełnie nową gałąź komputerowej (i konsolowej) rozrywki, dzięki czemu może dzisiaj cieszyć się takimi potworkami jak seria Pokémon Mystery Dungeon.
Przygodę rozpoczynamy jako człowiek, którego zmieniono w Pokemona (odpowiedzi udzielone podczas quizu wskażą, w jakiego dokładnie). Wraz z kompanem zakładamy drużynę ratunkową i wypełniamy najróżniejsze misje zlecone nam przez mieszkańców pokemonowego miasteczka. W międzyczasie dowiadujemy się, że pogoda zaczyna wariować, czego efektem jest wplątanie nas w bardzo pokrętną misję ratowania świata. Do tego dochodzi jeszcze stara przepowiednia, trochę klątw i bardzo dużo pretensjonalnego morału.
Tryb rozgrywki bazuje na eksplorowaniu dungeonów (od jaskiń, przez lasy i góry aż po bagna), zabijaniu przeciwników (a czasami ich łapaniu), wbijaniu kolejnych poziomów doświadczenia i kolekcjonowaniu dóbr materialnych (pieniądze i przedmioty), za które będziemy mogli kupić różne smakowitości w miejskim sklepiku. Oczywiście gdzieś tam w tle jest fabuła, ale gra sprowadza się naprawdę do schematu: weź misję, przejdź dungeon, sprzedaj przedmioty, odłóż kasę w banku. Niestety, Mystery Dungeon nudzi się przez to już po jakiejś godzinie od uruchomienia.
Mankamentów jest zresztą dużo więcej. Twórcy na siłę chcieli chyba skomplikować grę, bo nawet takie czynności jak częstowanie Pokemonów żelkami (zwiększające IQ) wymaga skakania po kilku menusach i lokacjach. Co więcej, przed każdą misją musimy na nowo wybierać towarzysza, co także niepotrzebnie wydłuża zabawę. Autorzy co prawda zapewnili sporo skrótów klawiszowych, ale to ciągle za mało przy tak topornej do bólu mechanice. I najważniejsza informacja – dopiero po przejściu całej gry możemy ewoluować swoje Poki(!).
Najlepszym elementem PMD jest oprawa audiowizualna. Solidnie wykonany pixelart postaci współgra z przyjemnymi dla oka planszami i szczątkowymi, ale ładnymi animacjami. W zależności od dungeonu i sytuacji, w tle przygrywa cała gama różnych utworów muzycznych, które prezentują równy poziom, plasujący się lekko powyżej średniej GBA.
Pokémon Mystery Dungeon sprawi oczywiście radość fanatykom Pikachu i spółki (choć nie wszystkim, czego dowodem niniejsza recenzja) oraz wąskiej grupie twardych wielbicieli roguelike’ów, ale chyba nikomu innemu. Bez znaczenia jest przy tym wersja – Red i Blue, podobnie jak ich tradycyjni poprzednicy, różnią się tylko możliwością złapania kilku innych Pokemonów.
Michał Wysocki