Wydawałoby się, że niemal 30 lat od wypuszczenia na rynek pierwszego Game Boy’a i 18 lat od opublikowania ostatniej gry, ten legendarny handheld nie będzie miał już przed nami tajemnic. Wciąż jednak, często przypadkowo, trafiam na prawdziwe perełki w dorobku japońskiej konsoli, które na nowo ożywiają moją miłość do topornych, ale urokliwych tytułów. Jednym z nich jest bez wątpienia Trip World – nieślubny potomek Kirby’ego, który nie wykorzystał swojego potencjału.
Głównym bohaterem gry jest przypominający królika stworek Yakopoo, przedstawiciel łagodnej rasy Shabubu. Jego dziadek jest strażnikiem świętego kwiatka Maita, który pewnego dnia zostaje skradziony przez zamaskowanych zbirów. Gdy Maita znika, pokojową ludność Trip World ogarnia szaleństwo, które nakazuje im walczyć i atakować wszystkich wokół. Jedynym ratunkiem dla pogrążonej w chaosie krainy jest odnalezienie złodziei i odebranie im relikwii, której miejsce znajduje się na Wątpliwej Górze (to moje autorskie tłumaczenie Mount Dubious).
Trip World to klasyczna platformówka. W trakcie niezbyt długiej przygody (lekko licząc, nie poświęcicie na nią więcej niż 2 godziny) zwiedzimy pięć różniących się od siebie krain w poszukiwaniu skradzione kwiatka. Będziemy biegać, skakać, latać i pływać pod wodą. Na końcu każdej planszy czekać będzie boss o różnym poziomie trudności. Gdy zaatakują nas wałęsające się wszędzie stworki, otrzymamy obrażenia, których zbyt duża ilość zakończy się game overem. Proste do bólu.
Twórcy nie zostawili nas na szczęście z tym oklepanym schematem. Yakopoo, podobnie jak przywołany na wstępie Kirby, potrafi zmieniać swoją postać. W przeciwieństwie jednak do swojego pulchnego i różowego kolegi, bohater Trip World posiada trzy podstawowe formy, które dostępne są dla gracza przez całą grę – podstawową (lądową), latającą i wodną. Każda z nich wymaga innego sposobu poruszania się oraz w odmienny sposób wykonuje ataki. Na planszach czekają na nas także poukrywane bonusy, które umożliwiają przemianę w inne formy Yakopoo, również o specyficznych mocach – te jednak są ograniczone w czasie.
Gra autorstwa Sunsoftu urzeka bardzo ładną jak na standardy GB grafiką, momentami osiągającą wręcz granice przenośnej konsoli. Przede wszystkim jednak do ekranu przykuł mnie specyficzny klimat przedstawionego świata. Idyllicznego, nie do końca poznanego i mimo fabularnych wydarzeń nie całkiem wrogiego. Większość spotkanych na drodze przeciwników zaatakuje nas bowiem tylko wtedy, gdy my zaczepimy ich pierwsi. Ten mały drobiazg właśnie sprawił, że tak polubiłem przygody Yakopoo.
Z uwagi na archaiczną oprawę audiowizualną Trip World spodoba się pewnie wyłącznie gameboy’owym i platformówkowym fanatykom. To świetna, drobna produkcja, która wciąga momentalnie i nie puszcza aż do ostatniego, wyjątkowo upierdliwego bossa. Warto zwrócić uwagę także na solidną ścieżkę dźwiękową. Jej kompletny zapis dostępny jest na Youtube.
Michał Wysocki