Chyba większość graczy z przełomu wieków dostaje dreszczy (i to wcale nie z zadowolenia!) gdy słyszy o kolejnej grze tworzonej na podstawie filmu. Dziś już trochę zapomnieliśmy, że w czasach gdy wychodził Shrek czy Charlie i Fabryka Czekolady, na bazie popularności takich produkcji próbowano klepać kasę przy pomocy kiepskich gier opierających się o znaną markę. Z tych też powodów przez całe lata umykał mi jeden z nielicznych przedstawicieli produkcji na GBA, który, choć na podstawie filmu, dorobił się całkiem solidnego gameplay’u. Chodzi oczywiście o Star Wars: Episode III – Revenge of the Sith.
Fabularnie gra niemal dokładnie odwzorowuje historię z Zemsty Sithów, uzupełniając drobne luki w scenariuszu dodatkowymi walkami lub dialogami. Do wyboru mamy jedną z dwóch postaci – Anakina Skywalkera lub Obi-Wana Kenobiego, których losy będziemy śledzić (w pewnym momencie gra rozbija się na dwa zupełnie odrębne wątki). Każdy z elementów scenariusza to „misja”, które możemy dowolnie powtarzać, by odnaleźć wszystkie ukryte elementy, w tym punkty rozwoju postaci.
Rozwój bohatera jest w ogóle ciekawie rozwiązany. Przeciwnicy podczas walki mogą zostawić niebieskie kule mocy, coś w rodzaju doświadczenia, które umożliwiają nam podniesienie jednego z trzech atrybutów postaci – punktów życia, paska energii lub siły ciosu. Dodatkowo każda misja zawiera (w ściśle określonej liczbie, często poukrywane) symbole, dzięki którym możemy rozwijać poszczególne umiejętności Jedi. Żeby tego jeszcze było mało, na odkrycie czekają ciosy specjalne oraz kombinacje użyteczne podczas starć.
Wszystko to byłoby świetne, gdyby nie przekombinowany do bólu system walki, kluczowy przecież dla beat ‘em upów. Same pomysły związane z przeniesieniem technik Jedi na mechanikę gry są niezłe i częściowo sprawdzają się nawet w boju (możemy silą woli rzucać w roboty kończynami ich poległych towarzyszy!), ale skomplikowane sterowanie (uwzględniające nawet trzy klawisze wciskane jednocześnie) utrudnia i tak niełatwe potyczki. W dynamicznie zmieniającej się sytuacji na polu walki mało intuicyjne kombinacje oznaczają po prostu stratę życia. Nawet pomysły urozmaicające rozgrywkę, takie jak pojedynki Jedi, tego nie zmieniają.
Oprawa audiowizualna jest największym pozytywnym zaskoczeniem tej produkcji. Większość gier w podobnych klimacie, bazujących na filmach i wychodzących w podobnym okresie co pierwowzory, graficznie sięgała dna. Tutaj jednak mamy ładny pixel art., płynne i różnorodne animacje oraz niezłą ścieżkę dźwiękową. Drażnić mogą trochę zbyt komiksowe portrety postaci, ale to już trochę czepialstwo dla samego czepialstwa.
Star Wars: Episode III – Revenge of the Sith jest niezłym przedstawicielem niezbyt licznej grupy gier bazujących na znanych produkcjach kinematograficznych, które nie sprawiają wrażenia robionych wyłącznie w celu odcinania kuponów od znanej marki. Spodoba się nie tylko fanom Gwiezdnych Wojen, ale także osobom, które podobnie jak ja gwiezdną sagę traktują trochę po macoszemu.
Michał „Michu” Wysocki