Jednym z najfajniejszych ludzkich doświadczeń (z góry uprzedzam, to kwestia subiektywna) jest zdecydowanie wygrywanie. Bycie lepszym od innych, od samych siebie, dowodzenie sobie swoich umiejętności, niesamowicie motywuje do dalszej pracy i przynajmniej chwilowo uszczęśliwia. Zwyciężanie w grach również może być fascynujące, szczególnie kiedy serwuje się graczom pokój z trofeami (czyż nie tak popularność zdobyły platformy liczące nasze achievementy?), które zapełniają go wraz z naszymi postępami. W takiej konwencji serwowane nam są wyścigi R.C. Pro Am, wydane przez Nintendo w 1988 roku.
Właściwie uruchamiając grę nie otrzymujemy masy opcji, turniejów i innych bajerów. Niemal od razu stajemy w szranki z trzema innymi pojazdami. Naszym zadaniem jest dotrzeć na metę w pierwszej trójce, przy okazji zbierając różne znajdźki, które ulepszą nasz wóz. Trasy początkowo wymagają od nas przejechania dwóch okrążeń, z czasem ta liczba wzrasta. Choć gra zdaje się być uczciwa, wielokrotnie zdarzało mi się tracić przewagę na ostatnim odcinku, nawet przy którymś z rzędu podejściu.
Zasadniczo to jedyny cel w grze – jeździć i zdobywać jak najlepsze lokaty. Tymczasem koncentrując się na drodze, warto nie tylko śledzić, gdzie są nasi przeciwnicy, ale także zgarniać łupy znajdujące się na szosie. Dzięki nim możemy ulepszyć nasze auto (dzieje się to niejako z automatu, co zdobędziemy, to nam się uzupełnia). Zwiększona szybkość czy lepsza przyczepność to tylko kilka spośród całej masy opcji tuningowych. Do tego otrzymujemy także bardziej krótkotrwałe bajery, jak choćby broń lub pole siłowe, które nas przez chwilę chroni. Nie wszystkie przedmioty na szosie nam pomagają. Wyciek oleju potrafi na chwilę skutecznie spowolnić nasz wóz.
Ogólnie gra się całkiem przyjemnie. Ewentualne porażki nie są tak frustrujące, jak się spodziewałam, siadając do tytułu. Owszem, zdarzały się wspomniane wpadki na ostatniej prostej i to wielokrotne, jednak regrywalność tytułu jest ogromna – stale chcemy więcej i więcej. Przyznaję, że korzystałam głównie z emulatora, dzięki czemu mogłam zapisywać stan gry. Inaczej wizja powtarzania wszystkiego od początku częściej zaglądałaby mi w oczy i może faktycznie szybciej bym się zniechęciła.
Grafika jest w porządku, ale więcej dobrego nie można o niej powiedzieć. Owszem, każda kolejna plansza, a jest ich całkiem sporo, różni się od siebie, jednak twórcy zastosowali nam jeden szablon tła. Można było pokusić się o jakieś inne ozdobniki, czy choćby wyścigi nocą. W tej sytuacji otrzymujemy tak naprawdę niemal jedno i to samo. Dźwięk też bez szału. Melodie niezapamiętywalne, dobre wrażenie robi lekko przerysowany odgłos driftu naszego wozu.
Podsumowując, R.C. Pro Am jest grą wartą polecenia. Ma w sobie to coś. Może nie jest tak dobra jak Micro Machines, ale też skupia się na innych aspektach. Sporo tras, znajdźki znacznie wpływające na rozgrywkę, rywalizacja, szybkie zdobywanie trofeów oraz ciągła możliwość ich podziwiania. Muzyka nie najlepsza, jednak nie przeszkadza w skupieniu się na trasie. Co ważne, nasza rola w wyścigu stale jest otwarta – wyprzedzeni możemy zostać w każdym momencie, ale i zaliczyć świetny comeback.
Izabela „Prezesowa” Durma