Mnóstwo gier, które pojawiło się na składance 168 in 1, cieszy się sporą popularnością wśród polskich graczy. Wiadomo, że największe emocje budziły Contra oraz Super Mario Bros., ale znajduje się tam masa innych, lepszych lub słabszych tytułów. Nie zawsze są to jakieś szczególnie rozbudowane produkcje, ale mimo to dają dużo radości i satysfakcji. Przykładem może być wydany przez Nintendo w 1986 roku Balloon Fight.
Gra jest dynamiczna, z czasem nawet i szalenie. Wcielamy się w gościa z dwoma balonami, który ma za zadanie wyeliminować ptaki (?), pozbywając się ich balonów. Aby to wszystko się powiodło, musimy dobrze kontrolować nasz lot, uważać, by to naszego środka lokomocji nie zniszczono lub by nie dostać się zbyt blisko wody i zostać skonsumowanym przez rybę (zalatuje historią Jonasza). Z czasem dochodzą także złe warunki atmosferyczne, kiedy to możemy zostać ugodzeni piorunem. Jednym słowem, a dokładnie czasownikiem zwrotnym, dzieje się!
Co warte podkreślenia, różne kolory balonów naszych przeciwników nie są wyłącznie elementem ozdobnym. Każdy z nich charakteryzuje typ rywala, od najwolniejszych, po tych najszybszych i najbardziej upierdliwych. Po pozbawieniu wroga jego sprzętu, musimy pamiętać, by strącić go do wody lub wyrzucić poza plansze, na których może się zatrzymać. Jeżeli długo zostanie pozostawiony sam sobie, na nowo nadmucha nowy balon. Wraz z rozgrywką tempo wzrasta, co powoduje coraz wyższy poziom trudności.
Omówiony sposób rozgrywki to nie jedyne, co oferuje nam Balloon Fight. Co kilka leveli otrzymujemy bonus. Na planszy znajduje się kilka rur i wylatują z nich baloniki. Zbijamy je, by zdobyć jak najwyższą liczbę punktów. Oprócz tego możemy także rozegrać zupełnie inny wariant. Na ekranie tytułowym wybieramy wersję C, gdzie czeka nas przeprawa balonami przez goniącą nas planszę, upstrzoną kolcami i innymi przeszkodami. Naszym celem jest lawirować między nimi i dotrzeć jak najdalej. Podstawowy tryb dodatkowo można rozgrywać we dwójkę.
Grafika nie jest szałowa, ale jak na połowę lat 80. daje radę. Fajnie wyglądają elementy pogodowe i ryba pożerająca wrogów (lub nas). Dodatkowo na każdej planszy nieco inaczej rozmieszczone są półki, gdzie można się zatrzymać, co pozwala nam na rozróżnianie poszczególnych etapów. Natomiast bardzo podoba mi się udźwiękowienie. W grze jest zaledwie kilka melodii, ale są sympatyczne i dynamizują rozgrywkę. Do tego dochodzą charakterystyczne odgłosy latania oraz burzy. Prawdopodobnie poza grą te kawałki by tak nie bawiły, ale naprawdę sprawdzają się świetnie podczas pokonywania kolejnych plansz, szczególnie bonusów.
Balloon Fight nie jest grą długą, ale niesamowicie regrywalną. Najwięcej radości daje zdecydowanie w coopie, jednak musimy uważać, ponieważ przypadkowo możemy uszkodzić balonik naszego pobratymca. Solidny dźwięk, uczciwy poziom trudności i masa zabawy. Z pewnością jest to jeden z ciekawszych tytułów kultowej składanki, proponuję zatem w przerwie od „poważnych” tytułów zrelaksować się i pozbijać wrogom balony.
Izabela „Prezesowa” Durma