14 grudnia 2024

Carmageddon

Wciąż pamiętam swój pierwszy kontakt z grą Carmageddon. Dziwne samochody, krwawa miazga z przechodniów, rozwałka na każdym zakręcie. Mimo, iż było to kilkanaście lat po premierze oryginału, a standardy były o wiele wyższe, to nietypowy, odchodzący od konwencji gier wyścigowych zamysł przyciągnął mnie i zassał.

Carmageddon to seria gier, która wybiła się na swojej niesamowitej kontrowersyjności. Po zyskaniu niemałej popularności, pierwsza odsłona doczekała się szeregu kontynuacji oraz portów, mniej lub bardziej udanych. W 2013 ukazał się, chyba jedyny udany, port na systemy mobilne. To właśnie dzięki niemu miałem okazję zaznajomić się z ową serią.

Pierwsza część, czerpiąc inspirację z filmu Death Race 2000, w którym w Stanach Zjednoczonych co roku odgrywa się krwawy wyścig zmuszający uczestników do siania pożogi na ulicach, wrzuca nas w identyczną niemal scenografię. O tyle o ile klimat jest kiczowaty do bólu i wolałbym zobaczyć bardziej klasyczną rozwałkę zardzewiałymi gruchotami obładowanymi dodatkowym żelastwem, to nadaje on grze niezapomnianego, charakterystycznego stylu.

Mimo oczywistego umieszczenia w kategorii gier wyścigowych, Carmageddon zdecydowanie nie skupia się na dotarciu do celu na pierwszym miejscu. Każdy z wyścigów można ukończyć na trzy sposoby, standardowo przejeżdżając wszystkie checkpointy po kolei, rozwalając pojazdy wszystkich przeciwników lub rozjeżdżając wszystkich kilkuset przechodniów rozmieszczonych na mapie, z czego ostatnia opcja jest niesamowicie czasochłonna. Sam najczęściej kończyłem wyścigi metodą „na derby”, gdyż AI przeciwników skłania się głównie ku temu, nie starając się nawet podążać ustaloną trasą. Mapy są przestronne, otwarte, pełne zakamarków. Każda z nich jest wykorzystywana wiele razy, jednak z innym ułożeniem torów. Są one, według mnie, zbyt długie na raczej powolne tempo gry, a punkty za daleko od siebie położone.

Model jazdy jest nieco gumowaty, sztywny i niestabilny. Samochody łatwo wpadają w poślizg i tracą moment obrotowy. Jednym z większych mankamentów jest fakt, że pomimo możliwości ulepszenia pancerza, silnika i zadawanych obrażeń, niemożliwe jest wzmocnienie hamulców. Sprawia to, że przy wyższych prędkościach nie wyrabiają one i łatwo jest skończyć na ścianie. Jazdę i walkę ułatwić lub utrudnić mogą różnej maści powerupy w postaci beczek rozrzuconych po kątach mapy. Turbo, wheelie, gumowe zawieszenie, czy też odkurzacz na przechodniów, urozmaicają rozgrywkę.

Samochody z Carmageddonu są czymś nietypowym, z dość karykaturalnym podejściem zainspirowanym filmem. Część z nich wzorowana jest na rzeczywistych modelach, a inne zostały stworzone całkowicie na potrzeby gry. Z pewnością ktokolwiek, kto słyszał o tym tytule, kojarzy czerwonego potwora na kółkach, „Red Eagle”, zwieńczonego kogucim grzebieniem z kolców na dachu. Jest to jeden z dwóch początkowych samochodów, zbalansowany między szybką jazdą, a sianiem chaosu. Do selekcji pojazdów zaliczają się tak karykaturalne maszyny jak monster truck z Łady, Garbus wykreowany na dinozaura, czy po prostu klasyczne samochody upstrzone kolcami, piłami tarczowymi i innym śmiercionośnym rynsztunkiem.

Port na systemy iOS oraz Android jest bezdyskusyjnie zarówno jedyną udaną, jak i najbardziej przystępną odsłoną oryginalnego Carmageddonu. Operując w 3DFX, wyświetla grafikę w pełnej, trójwymiarowej krasie i wysokiej rozdzielczości. Sterowanie działa płynnie i bez zarzutu. Jest to jedyny port, w którym występuje PratCam, część hudu w pierwszej odsłonie gry. Jest to mała kamerka z twarzą kierowcy, który wykrzywia się i rzuca bluzgami podczas kolizji, przyśpieszania i tym podobnych. To element, którego brakuje nawet w kontynuacjach gry. Menu główne również zostało usprawnione, teraz pokazuje, w jaki sposób ukończyliśmy każdy z wyścigów. Jest to więc ten sam Carmageddon, co dwadzieścia lat temu, jedynie z drobnymi zmianami. W dodatku można go ściągnąć za darmo ze Sklepu Play!

Pora więc usiąść za kierownicą żarłocznej bestii na kółkach i oddać się beztroskiej, krwawej jatce na drogach. Carmageddon to solidny zastrzyk nostalgii, ale dla osób wytrwałych, które mają czas na kilkunastominutowe wyścigi i zmaganie się z gumowym modelem jazdy. Zdecydowanie pozycja przymusowa dla fanów rozpikselowanych flaków.

Versus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *