W 1991 roku firma Atlus wydała na NES-a grę Wacky Races, wzorowaną na kreskówce i komiksie o tym samym tytule. We wspomnianym serialu dwaj główni bohaterowie, Dastardly i jego wierny pies Muttley, mają za zadanie wziąć udział i zwyciężyć w wyścigach samochodowych. Jednakże, zazwyczaj wpadają w różne tarapaty, w efekcie czego nigdy nie udaje im się dotrzeć do czołówki. Nieco inaczej prezentuje się sama gra.
Choć same auta pojawiają się już na ekranie tytułowym, gracz ani razu nie siądzie za kierownicą. Wcieli się natomiast w Muttleya, a jego celem, który został przedstawiony w krótkiej scence, jest uratowanie swojego właściciela. Czeka nas przeprawa przez trzy wyspy, które można zaliczać w dowolnej kolejności, z kolei każda z nich (z wyjątkiem ostatniej) dzieli się na trzy levele. Na końcu czeka nas boss, którego znamy z kreskówki.
Gra jest dość ciekawa i skierowana raczej do młodszych odbiorców. Świadczy o tym nie tylko jasne odniesienie do kreskówki, ale i poziom trudności. Na drodze Muttley spotyka wielu wrogów, ale też gęsto porozmieszczane klejnoty i kości. Po uzbieraniu 100 kamieni dostaje dodatkowe życie, zaś każdorazowe sięgnięcie po kostkę pozwala na wybór czegoś ekstra z panelu postaci. Piesek może rzucać bombami lub szczekać na przeciwnika, latać, a także zdobywać dodatkowe serca (jeżeli ma ich pełno, każdorazowo zyskuje życie). Dzięki temu widmo napisu „game over” raczej nam nie grozi. Przeciwnicy spotykani na planszach również nie stanowią większego problemu. Z kolei walki z bossami są krótkie, ale przy tym nienużące. Wynika to z wymuszonej przez twórców dwuetapowej walki. Każdy z kierowców ma pewną stałą strukturę postępowania, którą dość łatwo rozszyfrować. Po kilku ciosach ruchy oraz ataki ulegają zmianie.
Choć rozgrywka jest prosta, nie wpływa to negatywnie na grywalność. Pozytywnie przedstawia się także grafika. Levele są kolorowe i bardzo zróżnicowane, od wysp z palmami, przez miasto nocą, po zimowe scenerie. Przeciwników także jest sporo, często są niejako adekwatni do środowiska, w którym znajduje się Muttley. Warto zwrócić uwagę na animację naszego protagonisty. Jeśli przez pewien czas gracz nie podejmie żadnej akcji, pies zaczyna się charakterystycznie śmiać, a po dłuższej przerwie zasypia i chrapie. Niby niuans, ale pokazuje dbałość twórców o detale. Bossowie również są podobni do tych, których znamy z serialu, odwzorowani bardzo dokładnie, dodatkowo, po przegranej, zmienia się ich wyraz twarzy.
Zdecydowanie na minus oceniam muzykę. Zaledwie kilka powtarzających się melodii, które przy dłuższym posiedzeniu z grą zwyczajnie się przejadają. Praktycznie co etap słyszmy te same sekwencje muzyczne. Spokój, który z nich bije, również zdaje się podkreślać, do której grupy wiekowej jest przede wszystkim adresowany omawiany tytuł. Jedynie muzyka w czasie walki z bossem trochę przyspiesza, ale nie na tyle, by poczuć powagę sytuacji, wynikającą z tak, zdawałoby się, poważnego starcia.
Wacky Races jest grą godną polecenia. Szczególnie dla osób, które grają z dziećmi lub młodszym rodzeństwem, ewentualnie graczy, którzy chcą odpocząć przy rozgrywce. Levele są ciekawe, różnorodne, znajduje się w niej także nieco sekretów w stylu Mario czy Tiny Toon Adventures. Choć tytuł da się na spokojnie przejść w ciągu godziny, jest na tyle przyjemny, że z chęcią do niego wracam.
Izabela „Prezesowa” Durma