Choć to stwierdzenie może być uznane za grafomańskie, a już z pewnością pretensjonalne, w grach (podobnie jak w ludziach) można zauroczyć się od pierwszego wejrzenia. Kilka nut soundtracku, pierwsza mapa i parę zdań bohaterów czasami wystarczą, by wsiąknąć w świat gry, zanim jeszcze na dobre ją rozpoczęliśmy. Coś takiego przydarzyło mi się z wydanym niedawno Aegis Defenders.
Fabuła koncentruje się, początkowo, na przygodach mechanika Barta i jego uzdolnionej bojowo wnuczki Clu. Będąc łowcami starożytnych artefaktów, natrafiają na informacje dotyczące potężnej broni, która nie może wpaść w ręce rządzonego twardą ręką imperium, zagarniającego wciąż nowe krainy. Twórcy w sposób wyjątkowo angażujący prowadzą historię, przedstawiając fragmenty dawnej wojny, religijnych konfliktów i powoli ujawniając, kim tak naprawdę są postacie występujące w grze. Jak na platformówkę, przedstawiony świat i rozgrywana historia są wyjątkowo dobrze dopracowane, co takiego starego miłośnika RPG-ów jak ja może tylko cieszyć.
Aegis Defenders już od pierwszych chwil kupiło mnie oprawą audiowizualną. Postacie (poza ich wizerunkami w trakcie dialogów), przeciwnicy, plansze i animacje narysowane są w najwyższej jakości pixel arcie. Dopracowany jest każdy szczegół niezależnie od tego czy będzie to łuna ogniska, kot zwisający z dachu czy pozostałość wystrzelonej kiedyś strzały. Różnorodne krajobrazy (wraz z dopasowanymi stylistycznie potworami) są po prostu piękne. To samo można zresztą powiedzieć o ścieżce dźwiękowej – różnorodnej, emocjonalnej i zapadającej w pamięć od pierwszych taktów.
Gra jest o tyle interesująca, że łączy dwa pozornie odległe gatunki – platformówkę i tower defense (wbrew niektórym recenzentom AD nie ma w sobie jednak nic z metroidvanii). Poszczególne fragmenty rozgrywki polegają prawie zawsze na tym, że najpierw pokonujemy mapę w trybie platformówki, by na koniec bronić tego, co udało nam się znaleźć na jej końcu w ramach tower defense właśnie. Każda z czterech grywalnych postaci posiada unikalny rodzaj surowca, które można łączyć ze sobą lub innymi by tworzyć urządzenia o różnych właściwościach. Choć większość z nich zadaje wrogom różnego rodzaju obrażenia, w naszym arsenale znajdą się również spowalniacze, latarnie podpalające pociski czy skrzynie trzymające wrogów na dystans. Co ciekawe, niekiedy konieczność budowania „wież” pojawia się także na etapach platformówkowych.
Choć bohaterowie nie zdobywają doświadczenia jako takiego, a tym samym nie można zwiększać ich poziomów, za pieniądze i specjalne punkty zdobyte podczas przechodzenia gry zyskujemy możliwość ulepszania broni i opisanych urządzeń. Wraz z rozwojem fabuły w naszej drużynie (nie tylko tej grywalnej) znajdą się nowe postacie, które znacznie wzbogacą życie pomiędzy poszczególnymi misjami. Jeśli dobrze się zakręcicie, spotkacie także bohaterów innych gier z crowdfundungowego panteonu, którzy zaoferują wam wyjątkowe side questy.
Aegis Defenders to wyśmienita mieszanka dwóch odległych gatunków, które połączono świetnym pomysłem i drobiazgowym wykonaniem. Mechanika gry pozwala na dużą różnorodność w doborze strategii, co sprawia, że nie nuży tak szybko jak mogłoby się wydawać. I choć etapy z bossami irytowały mnie jak demony, AD zasługuje na stałe miejsce w pixelartowej galerii sław.
Michał Wysocki