Baseball to niemal sport narodowy w Stanach Zjednoczonych. Pojawia się w wielu filmach familijnych, łącznie z zajawką na zbieranie kart ze znanymi sportowcami. Wbrew pozorom sporym zainteresowaniem cieszył się także w Japonii, nie tylko ze względu na możliwość sprzedaży swoich dzieł na Zachód. Wiele gier sportowych przyciąga, kiedy reklamują je znani sportowcy, jednak NES-owe Bo Jackson Baseball obroniłoby się także nie mając nazwiska w tytule.
Przede wszystkim, sięgając po tę grę ma się poczucie obcowania z czymś profesjonalnym. Panowie z Data East postarali się, by nie był to słodki i radosny produkt, jak wiele innych na tę konsolę. Możemy grać przeciwko AI, drugiemu graczowi lub obejrzeć sobie mecz. Oprócz wyboru drużyn mamy także składy, w których możemy decydować, kto będzie uderzał, a kto stanie z kijem. Bez względu na to, czy zagramy szybki mecz, czy zdecydujemy się na przyspieszony turniej, nasze zadania nie ograniczają się do prostego rzutu i takiego samego odbicia. Otrzymujemy całą masę, jak na warunki konsoli, możliwości do wyboru – czy rzucimy piłkę szybką, dolną, może jakaś inna zmyłka? Rzeczywiście też te rzuty się od siebie różnią, nie są wyłącznie bajerem, z którego nic nie wynika.
Cała reszta meczu nie różni się niczym od tego, co znamy z innych produkcji o tym sporcie. Naszym celem jest jak najlepiej uderzyć, aby zawodnicy drużyny przeciwnej nie zdołali prędko złapać piłki, zaś po zmianie na tyle sprytnie rzucić, by pałkarz nie mógł jej odbić. Bieganie do baz odbywa się automatycznie. Co ważne, nasi zawodnicy faktyczne szybko się ruszają, do piłki zwykle startuje ten, który ma najbliżej, odrzuca ją także w dość naturalnym tempie, dzięki czemu gra jest bardzo dynamiczna i emocjonująca.
Ogromne wrażenie robi grafika. To chyba jak dotąd najlepiej animowana gra sportowa na NES-a, jaką widziałam (mam tu na myśli próbę realistycznego przedstawienia tematu, bo choćby Goal 3 też wygląda super). Pałkarze wyglądają jak dorośli mężczyźni, a nie małe, biegające ludki. Wiadomo, że z taką samą pieczołowitością nie sposób było oddać już pozostałych graczy, kiedy kamera obejmuje cały stadion, ale też prezentują się dobrze. Również statystyki na tablicy wyników wyglądają co najmniej dobrze.
Muzyka co prawda już nie przekonuje tak bardzo, ale jednak w przypadku sportu nie jest czymś tak nieodzownym. Chyba nawet lepiej, że w czasie obmyślania taktyki nie przygrywa w tle jakaś irytująca melodyjka. Z kolei inne dźwięki, jak odbicia i rzuty oraz pokrzykiwanie sędziów prezentuje się nieźle. Na pewno udźwiękowienie w grze nie jest czymś zapamiętywalnym, niemniej dobrze sprawdza się w swojej roli.
Z wymienionych powodów polecam Bo Jackson Baseball fanom tego sportu. Jeżeli ktoś ma umiłowanie do taktyki i ceni sobie w grach różnorodność, z pewnością spędzi mnóstwo przyjemnych chwil przy tej grze. Nie jest to produkcja, która rozochoci sceptyków tego sportu, gdyż w moim odczuciu jedyną serią, która potrafi, bądź potrafiłaby przekonać do jakiegoś sportu jest ta z Kuniem, niemniej jednak pieczołowitość wykonania oraz pewna łatwość i przyjemność z rozgrywki powinny zatrzymać przy padzie na jakiś czas.
Izabela „Prezesowa” Durma