3 grudnia 2023

Golf

Stwierdzić, że Mario jest absolutnym symbolem Nintendo, to jak nic nie powiedzieć. Skaczący pan, który z czasem przebranżowił się na hydraulika, pojawiał się w wielu całkiem zdawałoby się wykluczających produkcjach. Ratował kobietę z opałów szukając jej w zamku, wydzierając z rąk małpy i łapiąc, by nie spadła na ziemię. Razem z bratem Luigim lub w pojedynkę oczyszczał kanały z żółwi (nie ninja) i innych dziwnych stworzeń. Natomiast okazuje się, że kiedy nie para się tak niebezpiecznymi zajęciami, lubi sobie najzwyczajniej w świecie pograć w golfa, o czym dowiedzieliśmy się w 1985 r.

Większość sportowych gier od Nintendo ma bardzo podobną strukturę. Opisywane już na stronie Soccer czy Ice Hockey oraz wzmiankowany Baseball były niemal identyczne pod względem graficznym, co od razu pozwalało zauważyć tego samego producenta. Zdziwiło mnie zatem, że Golf wygląda zupełnie inaczej niż inne tytuły ze stajni Ninny, no i że to właśnie przy okazji tej dyscypliny możemy wcielić się w pupilka stworzonego przez Shigeru Miyamoto.

Tak naprawdę w momencie wyboru poziomu trudności kończy się nasza ingerencja w dodatkowe opcje. Z boku ekranu obserwujemy luzacko ubranego Mario, który szykuje się do uderzenia. Na początek wybieramy kij. Następnie naszym zadaniem jest wykonanie akcji o odpowiedniej sile. Wbrew pozorom potrzebować będziemy sporej ilości prób nim wejdzie nam to w nawyk i w ogóle trafimy w piłeczkę. Kiedy już nam się zacznie na sztuka udawać, przeniesiemy nasz wzrok do góry ekranu, gdzie na interfejsie widnieją ważne informacje dla naszego golfisty.

No dobrze, co zatem widzimy? Z najważniejszych wskaźników należy wymienić kierunek i siłę wiatru, ilość naszych uderzeń, odległość od dołka oraz punktację. Największą część ekranu zajmuje jednak plansza, na której widnieje nasze boisko. Widzimy ukształtowanie terenu oraz dołek oznaczony chorągiewką, dzięki czemu łatwiej nam uzmysłowić sobie, co należy teraz zrobić. Oczywiście, cel jest jeden – umiejscowienie piłki w dołku, tyle że, o czym już wspomniałam, nie będzie to taka łatwa przeprawa.

Na tym właśnie polega ta gra – trafiamy na kolejne pola golfowe i musimy trafić piłką do dołka. Im dalsze levele, tym wymyślniejsze plansze. Kiedy już uda nam się opanować sterowanie, wkręcimy się na dobre. Grafika jest zadziwiająco ładna, natomiast gorzej wypada udźwiękowienie, gdyż towarzyszą nam jedynie odgłosy uderzanej piłeczki. Podobnie jak w Tennisie, uderzenia lobowane wydają bardziej przeciągły dźwięk dla podkreślenia wysokości i odległości. Szkoda, że nie ma nawet jakiejś popierdółkowatej melodyjki, zawsze byłoby to jakieś urozmaicenie.

Ogólnie mimo wszystko wystawiam jej pozytywną opinię. Niewiele tytułów z tej dyscypliny powstało na konsolę Nintendo, a jak głosi znane powiedzenie, „jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”. Kiedy tylko opanujemy sterowanie i parametry, może sprawić naprawdę sporo frajdy. Nie będzie to gra, przy której zarwiecie godziny solo czy na kanapowym multi, ale z pewnością jest na tyle wyważona, by sprawiać przyjemność.

Izabela „Prezesowa” Durma

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *