W czasach świetności NES-a wydawcy mieli prawo do rzucenia na rynek zaledwie kilku tytułów w ciągu roku. Miało to być sposobem na pojawiające się w branży crapy, których niestety ta maszynka także uświadczyła sporo. Współcześnie nie ma takich obostrzeń, na Steamie codziennie pojawiają się nowe gry, z których wiele pozostawia sporo do życzenia. Elektroniczna rozrywka obecna jest już tak długo w naszych życiach, że czasem wydaje nam się, iż widzieliśmy wszystko. Gry sięgają po różne tematy, często przyziemne, ale i te dotykające kwestii moralnych, a nawet próbujących przeniknąć problematykę chorób psychicznych. Jak się okazuje, nadal mają w tej kwestii wiele do powiedzenia i nie mam tu na myśli popularnych obecnie zarzutów, iż są sprawcami wszelkiego zła. Gry mogą pokazać, jak trudno jest żyć ludziom z depresją oraz dostrzec, że każdego dnia wspinają się na ogromną, niemal nieosiągalną dla nich górę.
Celeste została wydana w 2018 roku na peceta (na tej platformie ją ogrywałam) oraz wszystkie liczące się konsole – PS4, Switch oraz XboxOne. Jest ona indykiem, gdyż za jej powstanie odpowiada niekoniecznie znane Matt Makes Games (wbrew nazwie nie tylko Matt tam pracuje), gatunkowo przypomina zręcznościową platformówkę. Tytuł przedstawia nam historię niewiasty o imieniu Madeline. Dziewczyna uparła się, by w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych dostać się na szczyt góry, tytułowej Celeste. Na swojej drodze napotyka różne postaci, jedne zagrzewają ją do dalszej drogi, inne z kolei wyśmiewają ów samobójczy pomysł. Jednakże, gra nie jest zwykłym symulatorem wspinaczki górskiej. Na drodze Madeline (czy jak ją tam sobie nazwiemy, imię jest opcjonalne) stoi masa przeszkód. Nie zawsze są to żywi przeciwnicy, ale wszelkiej maści kolce usiane na trasie oraz przepaści. Gra wymaga sporej precyzji, lecz nawet mistrzowie klawiatury/pada będą dość często oglądać animację zgonu, bardzo zbliżoną do tej znanej z pierwszej części MegaMana. Na szczęście twórcy nie zaserwowali nam znanego z rogalików elementu powtarzania niemal wszystkiego i utraty przedmiotów po śmierci. Kiedy nasza dziewoja traci życie, pojawia się na nowo na początku danej planszy. Dopiero w statystykach, przy wczytywaniu rozgrywki, widzimy liczbę naszych pomyłek.
Tak naprawdę nasza bohaterka wykorzystuje w sumie trzy komendy. Są nimi skok, wspinanie się oraz użycie specjalnego skoku, wydłużającego lot. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach, a pragnie poznać całą fabułę „własnoręcznie”, może skorzystać ze wspomagaczy zawartych w opcjach. Dzięki temu możemy przemierzać bardzo trudne krainy bez stresu, że jeden nieudany skok zepsuje całą planowaną akcję. Choć wymaga to od nas trzymania zaledwie trzech klawiszy + kierunków, z kolcami i tak będziemy się często witać. Niektóre sekcje wymagają ogromnej szybkości, odskoczenia od platformy, która za moment opadnie lub wycelowania między ostrymi przedmiotami. Madeline nie może za długo się wspinać, gdyż po pewnym czasie spada, z kolei dalekie skoki zmieniają jej kolor na niebieski i jeżeli nie korzystamy ze wspomagaczy, musimy odczekać nim znów będzie mogła odbić się lepiej. Do tego dochodzą jeszcze dialogi z innymi ludźmi, lecz te odbywają się raczej w spokojnych sceneriach – to dobry czas na złapanie oddechu. Warto przy okazji wspomnieć, że grę można zapisać w dowolnym momencie, co w przypadku tak piekielnie trudnego tytułu wydaje się świetnym rozwiązaniem.
Im dalej w las, tym więcej dowiadujemy się o naszej bohaterce. Będziemy świadkami rozmów z bliskimi, którzy zapewniają ją, że dziewczyna histeryzuje. Kiedy przemawiać do niej będzie jej pragmatyczna część, inni uznają to jedynie za koszmar, z którego Madeline musi się wybudzić. Problem polega na tym, że ona właśnie w taki sposób odbiera wydarzenia, które mają miejsce w jej życiu – jako koszmar właśnie. Czuje się opuszczona, wyrusza w podróż, której celu tak naprawdę nie rozumie i nie widzi. Wie jednak, że ma się wspinać coraz wyżej i dalej.
Każda z postaci napotkanych w drodze na szczyt Celeste jest bardzo ważna i nieprzypadkowa. Madeline spotyka starszą kobietę, która w dość enigmatyczny sposób odnosi się do jej podróży, Theo, który często pojawia się na jej trasie, gdyż sam jest poszukiwaczem, równocześnie jest mocno uzależniony od mediów społecznościowych czy pana Oshiro – hotelarza, któremu nasza główna bohaterka pragnie pomóc. Nie ma co rozwijać za bardzo tych wątków, żeby nie psuć zabawy z gry i poznawania osobiście tych historii. Warto jednak odnieść się jeszcze do Madeline i jej ciemnej, pragmatycznej strony, Badeline. Same te imiona wskazują nam na problem obydwu spojrzeń. Przedrostek „mad” podkreśla szaleństwo, pewien obłęd, z kolei „bad” – zło. Jak widać ta druga postać stale nas śledzi i również prowadzi dialogi z dziewczyną, które ukazują nam sporo informacji na jej temat.
Celeste podzielone jest na rozdziały. Dalsze etapy podróży są coraz trudniejsze. Przyznaję, że aby poznać dokładną historię bohaterki musiałam skorzystać z kilku omówionych wspomagaczy. Momentami gra stawia ogromne wymagania, przestrzenie do przeskoczenia są coraz dalsze, do tego dochodzą coraz to nowi przeciwnicy. W dalszej części gry pojawiają się także proste elementy logiczne, ponieważ aby przejść w konkretne miejsce musimy mieć klucz lub naszą bohaterką zaznaczyć kilka przedmiotów, co skutkować będzie osunięciem się konkretnej platformy. Zdecydowanie gra jest wymagająca pod względem i zręcznościowym, i fabularnym.
Grafika w grze, szczególnie w czasie samej rozgrywki, wygląda na nieco niechlujny pixel art, ale to tylko pozory. W wielu miejscach to właśnie wygląd tła i przeciwników odzwierciedla stan emocjonalny bohaterki. W zasadzie kolory są intensywne, jest ich sporo, postacie i krainy wyglądają onirycznie, co dodaje głębi całemu dziełu. Ładnie przedstawiają się bohaterowie w czasie dialogów oraz ramki wypowiedzi. Ciekawie rozwiązano za to problem niemych postaci i pełnego dubbingu. Kiedy któraś z osób coś mówi, w dymku pojawia się tekst, zaś równocześnie wydobywa się dźwięk, nie będący mową. Chyba pierwszy raz spotkałam się z takim rozwiązaniem i uważam je za dość interesujące. Muzyka jest raczej delikatna i ściśle związana z fabułą. W grze mi odpowiadała, jednak „po godzinach” bym do niej nie wróciła.
Naszym głównym zadaniem jest pomoc Madeline, odkrycie, czy to, czego doświadcza, dzieje się w jej głowie, czy może jest rzeczywistością. Z planszy na planszę zyskujemy coraz więcej sympatii do skołowanej dziewczyny, zaczynamy jej współczuć i angażujemy się w jej historię. W czasie rozgrywki można rezygnować z cutscenek, jednak mija się to z głównym celem produkcji. Zapewniam, że problemy Madeline bardzo szybko zapadną nam w pamięć i poruszą serce, dlatego będziemy chcieli ukończyć ten tytuł. Na trudniejszych etapach można skorzystać z pomocy, po czym ją wyłączyć, więc nikt nie będzie miał poczucia całkowitej rezygnacji. Cieszy, że Celeste porusza tak ważny problem i nie robi tego w sposób pretensjonalny. Po odłożeniu pada lub wyłączeniu komputera będzie nam łatwiej wczuć się w sytuację osób, które cierpią, a które być może znajdują się blisko nas.
Izabela „Prezesowa” Durma