Praca policji z reguły wzbudza ambiwalentne odczucia. W świecie gier wideo również. Zwykle ich działania przedstawiane są jako złe, czego dowodem może być cała seria GTA (niby to my wcielamy się w złodziei, ale przecież policjanci nas ścigają!), czy choćby niektóre postaci w Heavy Rain. Beat Cop to gra o policjantach, która nie tyle przedstawia funkcjonariuszy w złym świetle, co raczej daje ujście wszelkim stereotypom dotyczącym funkcjonariuszy zajadających się pączkami i popijających kawkę. Gra została wydana przez nasze rodzime 11 bit studios, pierwotnie na PC w 2017 r. (na tym sprzęcie ją ogrywałam), zaś dwa lata później także na wszystkich dużych konsolach i systemie iOS.
W rozgrywce przyjdzie nam się wcielić w Jacka Kelly’ego, eks detektywa, który, by rozprawić się z demonami przeszłości, postanawia wstąpić do policji. Pierwsze etapy rozgrywki to coś w rodzaju samouczka, gdzie poznajemy nasz rewir, najważniejsze osoby na jego terenie oraz opcje, z których możemy korzystać. Gra ogólnie utrzymana jest w dość zabawnej koncepcji, choć gagi polegające na myleniu imienia głównego bohatera nieco mi się już przejadły.
Formalnie jest to gra z gatunku przygodówek point and click. Będziemy wskazywać Kelly’emu gdzie ma podążać i jakie miejsca odwiedzać (m.in. posterunek, sklepy i miejscowy kościół). Z czasem intryga jeszcze bardziej się rozwija, ponieważ okazuje się, że nie tylko do Jacka wracają epizody z przeszłości, ale i w teraźniejszości musi stawić czoła choćby włoskiej mafii. Najistotniejsza jednak będzie nasza hierarchizacja celów. Otóż głównym zadaniem jest odkrycie okoliczności śmierci żony senatora. Otrzymujemy na to 21 wirtualnych dni. Jednakże, w tzw. międzyczasie, musimy jeszcze wykonywać codzienne obowiązki policji, jak łapanie złodziei, wypisywanie mandatów oraz – to już nie jest typowo związane z tą pracą – płacenie alimentów na dziecko. Warto w tym miejscu wspomnieć, że miasto naszych działań nie jest jednorodne, a zatem musimy zachować balans w relacjach między policją, wspomnianą mafią oraz zwykłymi ludźmi. Będzie co robić.
Żeby móc w pełni eksploatować gadżety policyjne, należy poznać ich znaczenie. Na początek kajdanki. Służą nam one do zakuwania złodziejaszków i drobnych przestępców. Jeżeli podczas naszej służby mignie nam osoba, nad którą ukazuje się ten przedmiot, musimy go wybrać z menu i kliknąć na rzezimieszku. Następnie mamy krótkofalówkę, dzięki której możemy wzywać posiłki, czy choćby poprosić o odholowanie źle zaparkowanego wozu. Zegar wskazuje nam, która godzina, co jest istotne w kontekście całości rozgrywki. Posiadamy także broń, już na większych zbójów, jednak używać jej będziemy notorycznie. Z kolei bardzo ważnym punktem okaże się nasz notatnik, gdzie znajdziemy informacje o questach wiodących i pobocznych.
Graficznie całość wygląda prawidłowo. Czuć pewną nonszalancję twórców pod względem wizualnym, ale bardzo dobrze koresponduje to z luzem nadawanym przez ogólną narrację. Miejsc jest całkiem sporo. Co prawda wchodząc gdzieś widzimy zaledwie fragment danej przestrzeni, ale to zupełnie nie przeszkadza w odbiorze tytułu. Naprawdę świetnie prezentują się gadżety naszego dobrego gliny. Muzyka również jest w porządku, ale nic ponadto. Żaden kawałek nie utkwił mi w głowie na dłużej, ale równocześnie nie miałam pokusy wyciszania dźwięków.
Ogólnie Beat Cop jest ciekawą grą, choć sama nie przepadam za tytułami, w których goni mnie czas, mimo że jestem fanką staro szkolnych gier, gdzie ten patent często się sprawdzał. Kolejna wada to bycie śmiesznym na siłę, jednak z czasem humor wyostrza się w dobrym kierunku. Warto obserwować nasze rodzime studio i cieszyć się, że w pewien sposób nawiązują swoimi produkcjami do retro, tworząc choćby tak fajny pixel art. W moim odczuciu aż tak nie wciąga, jak powinna, ale warto sprawdzić.
Izabela „Prezesowa” Durma