Nie powinno być żadnych wątpliwości, że Dragon Ball to produkt stworzony do bijatyk. Uniwersum Smoczych Kul jest jednak na tyle bogate, że przez ponad 30 lat dorobiło się masy tytułów, które niekoniecznie polegają na okładaniu przeciwników w klasycznych pojedynkach. Nieliczna niestety w tej grupie reprezentacja RPG w 2009 roku doczekała się solidnego wsparcia – na NDS-a wydano Dragon Ball Z: Attack of the Saiyans, jedną z lepszych gier fabularnych opowiadających historię Goku i spółki.
Akcja produkcji, co dosyć zaskakujące, rozgrywa się na przełomie dwóch serii telewizyjnych. Przejmujemy kontrolę nad bohaterami przed trzecim turniejem Tenka-ichi Budōkai, w którym Goku mierzył się z młodym Piccolo, a kończymy przybyciem Saiyan na Ziemię. Na korzyść tej produkcji przemawia w zakresie fabularnym to, że serwuje nam masę pobocznych historii, które nie pojawiły się ani w mandze, ani w anime lub filmach kinowych. Autorzy wykorzystali spore luki w fabule Dragon Balla, co stało się okazją to stworzenia kilkudziesięciu misji, czasami bardzo opcjonalnych. Mnie raziło przede wszystkim to, że dodatkowe zadania były często tak poukrywane, że trudno byłoby je znaleźć bez poradnika.
Jak na klasycznego jRPG-a przystało, DBZ: AotS posiada turowy system walki. W trakcie potyczek jednocześnie będziemy mogli wykorzystać trójkę z maksymalnie sześcioosobowej drużyny. Postacie zbierając doświadczenie będą rozwijać swoje umiejętności, które dodatkowo możemy odblokować za pomocą specjalnego systemu punktów AP. Niektóre techniki będą wymagały ukończenia specjalnych misji. Oczywiście do naszej dyspozycji mamy całą gamę przedmiotów, z fasolkami senzu i kapsułami na czele. Te ostatnie mogą także przydać się podczas eksploracji mapy. Mechanikę walk wzbogacają również specjalne techniki łączone oraz aktywna obrona, która umożliwia nam zredukowanie otrzymywanych obrażeń.
Gra została średnio przyjęta przez krytyków, którzy określili ją jako tytuł wyłącznie dla fanów Dragon Balla. W zasadzie zgadzam się z tą opinią, choć hermetyczność ta nie jest przeze mnie traktowana jako wada. Dużo bardziej podczas gdy irytował mnie fakt, że wielu rzeczy po prostu nie wiemy. Nie wytłumaczono jaki wpływ na walkę mają poszczególne statystki postaci (a przy wbiciu nowego poziomu musimy jakoś rozdzielić punkty), wiele misji odkryłem całkowitym przypadkiem, nawet główna nić fabularna potrafi sprawić problemy, zwłaszcza gdy do konsoli wraca się po kilkunastu dniach. Podpowiedzi Uranai Baby niewiele pomagają.
Z drugiej strony gra ma rozsądną długość (około 30, 35 godzin) i jest dopieszczona pod względem audiowizualnym. Niemal wszystkie projekty postaci, przeciwników i przedmiotów to najwyższej klasy pixel art. Nieźle prezentują się także animacje w trakcie walki i, nieco rozmazane, mapy. Muzycznie i dźwiękowo produkcja nie odbiega od solidnego, handheldowego standardu.
Dragon Ball Z: Attack of the Saiyans to pozycja przewidziana dla fanów tego uniwersum, której przez te wszystkie lata brakowało. Klasyczne jRPG z zupełnie nowymi historiami znanych postaci jest zabawne, wciągające i dopieszczone prawie pod każdym względem. Nie wiem czy spodobałoby się komuś spoza smoczego fandomu – sam należę do niego od ponad 20 lat, więc mogę być w tej sprawie nieco subiektywny.
Michał Wysocki